Беседа с Богом » ( польск. Astronom Kopernik, czyli rozmowa z Bogiem ) — картина польского художника Яна Матейко, завершённая в 1873 году, изображающая астронома Николая Коперника, ведущего наблюдения на башне Język jest obrazowy. Bóg przeklina szatana oraz sposób, jakim się posłużył, by podejść do Ewy. Przekleństwo oznacza brak błogosławieństwa, brak możliwości współpracy z Bogiem. Szatan zostaje związany z ziemią. Obraz mówi o pełzaniu na brzuchu, a więc o braku możliwości wzbicia się w górę. Rozmowa z Bogiem to dialog pełen mądrości i głębi o sprawach dotyczących codziennych problemów przeciętnego człowieka. Każdy z nas pod wpływem doświadczeń życiowych i zdarzeń losowych stawia sobie pytania podobne do tych, które Autor książki kieruje do swojego Rozmówcy. Opis. (1) "Conversations with God" opowiada prawdziwą historię Neale'a Donalda Walscha, która zainspirowała i odmieniła życia milionów na całym świecie. Podróż rozpoczyna się od niespodziewanego wypadku samochodowego w wyniku którego główny bohater łamie kark oraz traci pracę. Wkrótce jesteśmy świadkami transformacji jak z Rozmowa z Bogiem jest też okazją do apostolstwa i do realizacji miłości bliźniego. Podczas takiej rozmowy nie mogę pamiętać jedynie o sobie, ale to przestrzeń, w której jest miejsce na pamięć o innych ludziach. Rozmowa z Bogiem jest również szkołą, w której uczę się, jak dawać świadectwo życia chrześcijańskiego. Dịch Vụ Hỗ Trợ Vay Tiền Nhanh 1s. - Pierwsze było dziękczynienie, a później ogromna radość. Chłopaki nie dowierzały. Na papierze byliśmy 5-6. ekipą mistrzostw, a zrobiliśmy niesamowity wynik. Uświadomiłem sobie, że gdy przestałem myśleć w pierwszej kolejności o medalach, dopiero wtedy pojawił się ten najcenniejszy – mówi Konrad Cop, trener młodych siatkarzy, którzy zdobyli Mistrzostwo Polski tutaj, by przejrzeć galerięJarosław Kumor: Zacznijmy od twojego posta na Facebooku po wygranych przez MOS Wola Warszawa w lipcu tego roku siatkarskich Mistrzostwach Polski Juniorów. Na zdjęciach klęczysz przy boisku. W tekście dziękujesz Bogu. Niecodzienne w świecie sportu…Konrad Cop: Te dwa zdjęcia, na których klęczę, pokazują w sumie 3-sekundową chwilę. Pierwsze to moment, w którym nasz zawodnik miał w górze piłkę, dzięki której mogliśmy wygrać mistrzostwo. Patrząc na tę akcję, wiedziałem, że tak będzie, więc padłem na kolana. No a drugie zdjęcie to ręce, które poszły w górę do po meczu poszedłem do kościoła, dostałem taką myśl, żeby publicznie za to zwycięstwo Bogu podziękować i właśnie na Facebooku to zrobiłem w postaci posta. Wielu twierdziło, że była to przesada, ale wypłynęło to po prostu z głębi mojego jak w 2016 r. odchodziłeś z AZS-u Politechniki Warszawskiej, drużyny grającej na najwyższym poziomie rozgrywek w Polsce. Z dzisiejszej perspektywy widzę to jako krok milowy w twoim trenerskim tam, jako asystent trenera, była dla mnie spełnieniem marzeń. W drużynie mieliśmy mistrzów świata, Pawła Zagumnego. Ja jednak zobaczyłem, że moje powołanie jest gdzie indziej – w pracy z młodzieżą. Z poziomu „uniwersytetu” przeszedłem do „gimnazjum”. Niektórzy pukali się w czoło i pytali, co ja robię. Miałem dwadzieścia kilka lat, dostałem się do PlusLigi, do której dostać się jest bardzo trudno, a wróciłem do młodzieży; ale wróciłem z myślą, że moim celem jest zdobycie złotego medalu Mistrzostw Polski i wpajałem to moim podopiecznym. Przegraliśmy wtedy finał, myśląc wyłącznie o złocie. Dzisiaj widzę, że wygrywanie nie jest celem samym w sobie, ale jest efektem ubocznym braterstwa, dążenia do doskonałości, a jednocześnie pewną nagrodą i potwierdzeniem dobrze obranej chcę traktować swoich podopiecznych jak narzędzi do wygrywania. Zrozumiałem to jakiś czas temu dzięki formacji na Drodze Odważnych. Doszedłem do tego, że droga jest ważniejsza niż cel, a walka ważniejsza niż kibica to brzmi jak jakaś mrzonka…Wiem, ale kibic widzi jedynie moment startu. Nie widzi natomiast rozterek, ciężkich chwil, wyrzeczeń. Boisko, treningi to jest jakieś 15% z tego, co prowadzi do także:Trener FC Liverpool do umierającego kibica: Jestem chrześcijaninem. Kiedyś się spotkamy!Niepopularne głosisz hasła, a przynajmniej dziwne w świecie sportu nastawionym na wygrywanie. Wiem, że stoi za tym relacja z Bogiem. Jaka jest twoja historia z Nim?Jestem z rodziny tradycyjnie wierzącej. Ważnym momentem z punktu widzenia mojej wiary była śmierć Jana Pawła II. Byłem wtedy w liceum, w którym już trenowałem młodszych chłopaków – gimnazjalistów. W czasie studiów na AWF sporo wolnego czasu spędzałem u mojego przyjaciela w rodzinnym pogotowiu opiekuńczym. Tam uczyłem się, jak rozmawiać z młodzieżą i jak do niej docierać. W taki sposób Bóg mnie kierował. Dawał też ludzi, którym ja sam pozwalałem się prowadzić. Ważnym mentorem był dla mnie ks. Piotr Pawlukiewicz, który pokazał mi wartość relacji z kierownikiem duchowym. Z kolei mój obecny kierownik duchowy powiedział mi, że powinienem znaleźć sobie jakąś wspólnotę. Trafiłem na ówczesne Przymierze Wojowników, które dziś jest Drogą Odważnych. Pracowałem wtedy w AZS-ie Politechnice Warszawskiej. Tylko Boże działanie sprawiało, że uczestniczyłem w spotkaniach wspólnoty i nie zaniedbywałem pracy. Wspólnota uczyła mnie na tamtym etapie posłuszeństwa. Było we mnie dużo szemrania, ale mimo że szemrałem, to trwałem. To był czynnik, który sprawił, że moja relacja z Bogiem się kolei formacja, którą przeżywałeś ostatnio, sprawiła, że łatwiej było wam przygotować się do Mistrzostw Polski. Opowiedz, jak to zrobiliście, bo turniej miał miejsce już po kwarantannie i okazji do wspólnego trenowania za dużo nie zacząć od tego, że zadałem chłopakom do przeczytania książkę „Autobus energii” Jona Gordona. Na jej podstawie chłopcy stworzyli sobie kodeks drużyny i sami postawili sobie cele – szczegółowe i mistrzowskie. Był to taki nasz kręgosłup etyczny, którym mieliśmy się kierować w sezonie. Awansowaliśmy do finałów Mistrzostw Polski i półtora tygodnia przed turniejem dowiedzieliśmy się, że mamy izolację. Szybko z moim asystentem zareagowaliśmy. Na Drodze Odważnych byłem w programie formacyjnym Akademia Przywództwa i postanowiliśmy stworzyć coś podobnego w rzeczywistości klubu sportowego. Nazwaliśmy to Kompania Braci. Przez 10 tygodni chłopaki były połączone w pary. Miały obowiązek komunikować się ze sobą i komunikować się z trenerem. Rozmawiały zwyczajnie o tym, co u nich. Rozmawialiśmy też na tematy szkolne, sportowe, czasami nawet na tematy duchowe. Mieliśmy np. pracę nad budowaniem planu dnia. Poddaliśmy się testowi osobowości, który pozwolił nam określić nasze indywidualne predyspozycje i role, jakie możemy pełnić w dowiedzieliśmy się, że mistrzostwa się odbędą, była to dla nas wielka radość, bo czekaliśmy aktywnie na ten turniej. Rozwijaliśmy się w tym czasie oczywiście też fizycznie. Mieliśmy wyzwania biegowe, wspólne ćwiczenia online, i efekty na turnieju były także:13 piłkarzy, którzy nie wstydzą się Boga. Jeden z nich ochrzcił kolegę… w basenie [GALERIA]Jak się czułeś w momencie zwycięstwa?Pierwsze było dziękczynienie, a później ogromna radość. Chłopaki nie dowierzały. Na papierze byliśmy 5-6. ekipą mistrzostw, a zrobiliśmy niesamowity wynik. Zawodnicy wychodzili na ten finałowy mecz bez stresu. Nasi przeciwnicy mieli indywidualności, reprezentantów Polski, a my mieliśmy świetnie skonsolidowany team, który bez żadnej tremy zrobił swoje. Uświadomiłem sobie, że gdy przestałem myśleć w pierwszej kolejności o medalach, dopiero wtedy pojawił się ten najcenniejszy. Na pewnych rekolekcjach, które mieliśmy na Drodze Odważnych, otworzyłem Słowo Boże i znalazłem fragment z Księgi Przysłów: „Szczęśliwy człowiek, który znalazł mądrość i osiągnął roztropność! Bo lepiej ją zdobyć, niż pozyskać srebro, jej wartość przewyższa złoto” (Prz 3, 13). To było bardzo uderzające i było dla mnie punktem w twoim środowisku zawodowym jesteś postrzegany jako taki katolicki oszołom?Myślę, że przez wielu tak. Początki były takie, że trochę wstydziłem się mojej wiary, ale mój kierownik duchowy uczy mnie, że jako katolicy czasami musimy „dostać po łbie”.A jak pod tym względem postrzegają cię podopieczni? Jesteś dla nich świadkiem wiary?Chciałbym, choć w wielu przypadkach nie czuję się dla nich super przykładem. Pycha często mnie gryzie i muszę się dyscyplinować. Daję świadectwo, pokazując im, jak żyję. Wiedzą, że noszę różaniec na palcu, zapraszam ich na mszę w trakcie zgrupowania, kiedy sam idę, ale nie robię nic na siłę. Mam jako katolik ewangelizować – to jest jasne – czasami nawet słowem, ale przede wszystkim przykładem. Jestem narzędziem i robię, co mogę. Natomiast od tej strony rozwoju osobistego mówię chłopakom, by nie porównywali się z innymi – reprezentantami Polski, światowymi gwiazdami. Obecny świat często nas porównuje, a jest to droga donikąd. Mamy porównywać się ze sobą – czy jesteśmy lepsi niż tydzień temu, niż 2 tygodnie temu. To jest punkt odniesienia i pewien punkt wyjścia, który, w moim odczuciu, może dać chłopakom perspektywę duchowego koniec marzenia. Co będzie dla ciebie szczytem trenerskiej przygody?Oczywiście chciałbym poprowadzić kadrę narodową. Na dziś jestem trenerem reprezentacji Polski U16 i chciałbym z tą kadrą zdobyć medal przyszłorocznych Mistrzostw Europy. A w perspektywie najbliższego czasu… Obecnie jestem w wieku Chrystusowym i śmieję się, że jest to idealny czas, żeby działy się dobre rzeczy. Mistrzostwo Polski Juniorów już jest, udało mi się też kupić ulubiony samochód. Teraz dobrze by było, gdyby nie tylko fotel kierowcy był zajęty (śmiech).Czytaj także:Lider wyścigu zasłabł tuż przed metą. Co zrobił jego rywal?Czytaj także:Vince Lombardi – trener, który codziennie chodził na msze i wygrał pierwsze Super Bowl Opis Opis Autor tej prowokująco zatytułowanej serii książek nie obwołuje się Mesjaszem jakiejś nowej religii. Sfrustrowany dotychczasowym życiem, usiadł pewnego dnia z długopisem w ręku i garścią trudnych pytań w sercu. W miarę jak spisywał te pytania do Boga, uświadomił sobie, że Bóg mu na nie odpowiada… od razu… na kartce, na której kreśli swoje słowa. Efekt tego zapisu – daleki od apokaliptycznych wizji czy sekciarskich ekscentryzmów, jakich można by spodziewać się w takich okolicznościach – to tekst pełen zdroworozsądkowej mądrości o tym, jak wieść skuteczne życie, pozostając wiernym sobie samemu i swojej duchowości. Powyższy opis pochodzi od wydawcy. Dane szczegółowe Dane szczegółowe Tytuł: Rozmowy z Bogiem. Tom 1 Tytuł oryginalny: Conversations With God : An Uncommon Dialogue Book 1 Autor: Walsch Neale Donald Tłumaczenie: Studniarz Sławomir Wydawnictwo: Wydawnictwo Ravi Język wydania: polski Język oryginału: angielski Liczba stron: 272 Numer wydania: I Data premiery: 2012-02-16 Rok wydania: 2012 Forma: książka Wymiary produktu [mm]: 201 x 19 x 127 Indeks: 11150428 Recenzje Recenzje Konrad, jako figura idealnego, romantycznego poety, posługiwał się również chętnie improwizacją, w czasie której mógł dać upust swojemu natchnieniu i pod wpływem chwilowego napływu weny wygłosić niezwykle przejmujący monolog. Słowa wypowiedziane w tej części dzieła przez Konrada stanowią apogeum jego pychy i poczucia wyższości nad innymi. To tutaj romantyczny poeta ogłosił wszystkim swoje poglądy dotyczące Boga, miłości i wolności. W początkowych fragmentach improwizacja Konrada stanowiła pochwałę samotności – poeta głosił, iż tylko człowiek samotny może dokładnie wsłuchać się w swoje myśli i je zrozumieć, bowiem żadne słowa nie oddadzą tego, co chcieliśmy powiedzieć, zatracając czasem nawet cały sens myśli:Myśl z duszy leci bystro, Nim się w słowach wypowiedziane przez Konrada potwierdzały tezę, iż w gruncie rzeczy każdy z nas jest samotny – od urodzenia aż do śmierci pozostaje z nami na zawsze tylko nasz cień. Ludzie tylko przychodzą i odchodzą. Konrad zdaje się być bohaterem niepokornym, stawiającym się na równi z Bogiem. Sądził, iż tak jak Najwyższy jest w stanie ulecieć do gwiazd i do końca czasu. Zdawał się twierdzić, iż przez to stał się nieśmiertelny, równy Stwórcy i nieograniczony czasoprzestrzenią: Taka pieśń jest w swych słowach kreował się na osobę niepohamowaną w dążeniu do opanowania innych i do okazania im swej pogardy. Ubliżał poetom, prorokom i wielkim tego świata:Depcę was, wszyscy poeci, Wszyscy mędrcy i proroki Których wielbił świat twierdził – tak mu się zdawało – iż całe dobro ziemskie skupiło się właśnie na nim, tylko on wiec jest godny nazywać się poetą, mędrcem, prorokiem, a wręcz - Bogiem. W tej wypowiedzi Konrad ujawnił uniwersalną tezę o człowieku, który zawsze dążył i będzie dążyć do wywyższenia siebie oraz do władzy. W gruncie rzeczy Konrad był jednak samotny – tworzył sam dla siebie, pozwalając jedynie słuchać Bogu:Śpiewam samemu się jednak za jednostkę wybitną:Jam się twórcą urodziłi fakt ten starał się wykorzystać w polemice z Bogiem. Na skrzydłach swojego natchnienia uleciał aż do Boga, uzurpując sobie prawo do walki z Nim. strona: - 1 - - 2 - - 3 -Polecasz ten artykuł?TAK NIEUdostępnijZobacz inne opracowania utworów Adama Mickiewicza:Konrad Wallenrod - Pan Tadeusz - Ballady i romanse - Sonety krymskie FilmFish, Underground200130 min.{"id":"91540","linkUrl":"/film/Rozmowa+z+Bogiem-2001-91540","alt":"Rozmowa z Bogiem"}Reżyser wędruje po mieście, filmując wszystko, co przykuwa jego uwagę. Więcej Mniej {"tv":"/film/Rozmowa+z+Bogiem-2001-91540/tv","cinema":"/film/Rozmowa+z+Bogiem-2001-91540/showtimes/_cityName_"} {"linkA":"#unkown-link--stayAtHomePage--?ref=promo_stayAtHomeA","linkB":"#unkown-link--stayAtHomePage--?ref=promo_stayAtHomeB"} Na razie nikt nie dodał opisu do tego filmu. Możesz być pierwszy! Dodaj opis filmuNa razie nikt nie dodał wątku na forum tego swoich sił i podziel się być pierwszy! Dodaj wątek na forum „Oddałem Mu swoją drogę, a na drodze się nie siedzi ani nie leży, tylko się idzie. Z każdym krokiem ufam i widzę jak wiele Mu zawdzięczam” – opowiada Konrad Napieralski, trener bramkarzy i były marynarz. Studia – trudna decyzjaJarosław Kumor: Przeżyłeś sporo. Masz za sobą rejsy po świecie, nawrócenie, a dziś żyjesz ze swojej pasji – piłki nożnej. Jak to wszystko się zaczęło?Konrad Napieralski: W piłkę grałem od czwartej klasy podstawówki. Wróżono mi przyszłość bramkarza. Szybko wskoczyłem do drużyny seniorów w mojej rodzinnej miejscowości, w klubie Unia Nowa mi tam szło, ale myślałem o studiach na AWF-ie. Kiedy jednak zdałem maturę, zaczęły się pojawiać wątpliwości. Otoczenie dawało mi jasny sygnał: po AWF-ie można być tylko nauczycielem i będę słabo zarabiał. Ja wiedziałem, że kocham sport i chciałem w nim zostać, ale bez wsparcia było trudno podjąć taką nastąpiła w momencie, gdy mama zapytała mnie czy nie chciałbym pójść do szkoły, którą skończył przyjaciel moich rodziców – Akademii Morskiej w Szczecinie. To był 2011 rok. Pojechałem tam i spodobało mi się – daleko od domu, wolność. Zostałem i po pierwszym roku nastąpiła w moim życiu ogromna zmiana, bo nawróciłem się na żywą, osobistą relację z Bogiem.„Boże, spróbuję po Twojemu”Jak się to stało?Był czas prymicji. Chodziłem na msze święte do archikatedry szczecińskiej i akurat trafiłem na taką mszę. Szedłem tam z jakimś dziwnym przekonaniem, że coś ważnego tam na mnie czeka, że idę tam po coś – nie po to, żebym miał zdrówko albo “piniążki” (śmiech). Dostałem to błogosławieństwo prymicyjne i coś się we mnie skruszyło, coś ważnego się zadziało. To był pierwszy jest związany z typowym studenckim życiem. Wiadomo – zabawa, używki – jak to często bywa na studiach. Po jednej z imprez, kiedy zostałem sam, mocno dotarło do mnie jak wielki jest Pan Bóg. Zacząłem myśleć o całym wszechświecie, Jego wszechmocy jako że to może brzmieć dziwnie, ale to samo do mnie przyszło i było bardzo zbliżające do Boga, który jest wielki, ale jednocześnie jest moim Tatą. Pomyślałem: “OK, Panie Boże, to ja spróbuję przez tydzień po Twojemu. Oddaję Ci ten czas”.I jak wyglądał twój tydzień „po Bożemu”?Mogę powiedzieć, że to był start w zupełnie inne życie. Nagle łatwiej mi było widzieć ludzką dobroć. Bardzo proste rzeczy – w akademiku, jak to w akademiku, jedliśmy razem i jeden chłopak drugiemu podał talerz z jedzeniem. Powiedział „proszę”, a ten odpowiedział „dzięki”. Takie proste sytuacje zaczęły mnie poruszać. Zacząłem dostrzegać w ludziach dobro. Pojawił się zachwyt nad tym, jak skonstruowany jest kojarzyło mi się z Bogiem. Nawet cząsteczka wody, która składa się z trzech atomów, albo trzy stany skupienia. Jedno i drugie to oczywiście skojarzenia z Trójcą Świętą. Na liturgii zacząłem słuchać modlitw, dostrzegać co się podczas nich dzieje. Oczywiście to nie było tak, że na pstryknięcie palca zmieniło się moje życie. Zerwanie z pewnymi grzechami i nawykami było procesem. Pan Bóg mi to systematycznie zabierał, a ja mu to nożna wracaPod koniec twoich studiów przyszły dalekie rejsy. Tam nadszedł przełom, jeśli chodzi o twoją drogę zawodową. Jak to było?To były dwie duże praktyki. Najpierw dwie „rundki” od Brazylii po Koreę Południową. Z kolei na koniec studiów, kiedy już obroniłem tytuł inżyniera, pojechałem na ostatni kontrakt, dzięki któremu miałem zaliczyć praktyki. W trakcie tego kontraktu rozwój mojej relacji z Panem Bogiem bardzo statku jest dużo czasu. Dla mnie to była swego rodzaju pustelnia, jakby w rytmie zakonnego życia. Własna cela, Pismo Święte, dużo w pewnym momencie musieliśmy przybić na Maltę, by dokonać naprawy na statku. Był akurat Wielki Czwartek. W kościele dosiadł się do mnie pewien człowiek. Zaczął pytać kim jestem, opowiadał mi, że był w ochronie Jana Pawła II, a tuż przed Komunią powiedział do mnie: „Ja wiele lat temu powierzyłem Panu Bogu swoje życie i on uczynił w nim cuda. To samo polecam tobie”. Posłuchałem i na modlitwie, po swojemu, powierzyłem Bogu swoje i potem zaczęło się dziać. Po powrocie na morze korespondowałem z koleżanką. Napisałem jej, że gdyby mnie ktoś spytał, co chciałbym robić w życiu najbardziej, odparłbym, że grać w piłkę. Ona zaczęła mnie motywować, żebym rzeczywiście poszedł w tę stronę. Byłem już bardzo blisko końca studiów, ale ta rozmowa otworzyła pewien właz do mojego serca. W końcu to moja pasja. Pojawiły się duże emocje i na nowo uwierzyłem, że mógłbym pracować w Bóg rzeczywiście tego chce?Już wtedy podjąłeś decyzję, że zmieniasz swoją zawodową drogę?Zacząłem się najpierw modlić nowenną do św. Józefa. Odmawiałem ją w trakcie podróży z Bilbao do Gwatemali, która trwała dokładnie dziewięć dni. Poza tym w trakcie kontraktu czytałem Pismo Święte i podczas tej dziewięciodniowej podróży był to List do Tytusa. Jego fragmenty oraz liturgia słowa z dnia prowadziły mnie do podjęcia decyzji i to bardzo któregoś dnia od rana rezonowały mi w głowie słowa: „wypłyń na głębię”. Okazało się, że Ewangelią z dnia był wtedy fragment o tym, jak uczniowie zobaczyli idącego po jeziorze Jezusa i chcieli go zabrać do łodzi, ale łódź natychmiast znalazła się na brzegu. Pomodliłem się: „Panie Jezu, no to ja zapraszam cię do tej mojej łodzi. Zobaczymy, gdzie wylądujemy”.Pamiętam, że kulminacją był piąty dzień podróży. To była niedziela i znowu niespodziewanie coś rezonuje w głowie. Było to słowo NADZIEJA. Ono jest dla mnie kluczem w całej tej historii. W Liście do Tytusa przeczytałem: “Ukazała się bowiem łaska Boga, która niesie zbawienie wszystkim ludziom i poucza nas, abyśmy wyrzekłszy się bezbożności i żądz światowych, rozumnie i sprawiedliwie, i pobożnie żyli na tym świecie, oczekując błogosławionej NADZIEI i objawienia się chwały wielkiego Boga i Zbawiciela naszego, Jezusa Chrystusa. (Tyt 2,11-13) Gdy to przeczytałem, przylepiłem sobie fiszkę: “od dzisiaj zmieniam swoje życie”.Nie było wątpliwości?Oczywiście, że były. Byłem napędzony pewnością, że Pan Bóg tego chce, ale z drugiej strony nie wiedziałem jak to po ludzku będzie. Zanim zszedłem ze statku minęło kilka tygodni. Rodzicom powiedziałem dopiero jak już złożyłem wniosek o rezygnację u kapitana. Mama się ucieszyła, tata trochę mniej (śmiech). Niemniej tamte studia skończyłem i ruszyłem swoją nowe życieCzyli co? Kolejne studia?Tak, ale nie tylko, bo pojawiła się też możliwość gry jako bramkarz! Co ciekawe, było to związane ze Strefą Chwały w 2016 r. Mama zapytała czy chciałbym w niej uczestniczyć. Przypomniałem sobie, że rok wcześniej na tym wydarzeniu widziałem Aleksandra Kłaka, bramkarza naszej srebrnej jedenastki z olimpiady w Barcelonie w 1992 r. Napisałem do niego maila z pytaniem, czy ma jakieś kontakty w Krakowie, gdzie zamierzałem iść na AWF, bo chciałbym gdzieś się „złapać” jako międzyczasie zapisałem się na Strefę Chwały, po czym on odpisał, że będzie tam, poznamy się, porozmawiamy i zobaczymy. Od słowa do słowa trafiłem do klubu w Kalwarii Zebrzydowskiej. Potem było jeszcze kilka zespołów, a dla mnie najważniejsze było to, że mogłem studiować i jednocześnie Strefie Chwały, na której poznałem Alka Kłaka, poznałem też przyjaciół, którzy wprowadzili mnie w środowisko duszpasterskie „Na Miasteczku” w Krakowie. Tam poznałem moją żonę i właśnie urodziła nam się dziś wygląda twoja praca?Trenuję bramkarzy w Clepardii Kraków, w akademii Puszczy Niepołomice oraz indywidualnie. A nazajutrz po naszej rozmowie jadę podpisać umowę w AZS-ie Uniwersytetu Jagiellońskiego jako trener bramkarek na najwyższym poziomie rozgrywkowym w Polsce. Niesamowite jest to, że w każdym z tych miejsc Pan Bóg sam otwierał mi Mu swoją drogę, a na drodze się nie siedzi ani nie leży, tylko się idzie. Z każdym krokiem ufam i widzę, jak wiele Mu zawdzięczam.

rozmowa konrada z bogiem